W Ewangelii św.
Jana, Jezus mówi, że trzeba nam powtórnie się narodzić? Często temu powtórnemu
narodzeniu - dla Boga - towarzyszą bardzo trudne doświadczenia życiowe? Czy
tak nie było także w Pani przypadku?
Zawsze wierzyłam w Boga, chodziłam do kościoła. Ale przeżywając swoją
osobistą tragedię jaka miała miejsce w 1994 roku, kiedy straciłam jedyną córkę
Afrodytę, moja wiara uległa wielkiemu wzmocnieniu. Można powiedzieć, że było
to moje ponowne, jeszcze głębsze nawrócenie. Wydawać by się mogło, że tak
naprawdę to powinnam się odwrócić od Boga i zarzucić mu niesprawiedliwość,
albo oskarżyć Go, o to, że zabrał mi jedyne dziecko. Tak większość ludzi
po przeżytych tragediach reaguje. Przez wiele lat są katolikami, i nagle w
tych trudnych chwilach tracą wiarę. W moim przypadku było odwrotnie. Kiedy
dowiedziałam się o tym wydarzeniu, pierwszym odruchem był telefon do matki chłopca,
który zabił moją córkę. Powiedziałam jej, że straciliśmy dzieci, bo uważałam,
że ona też w jakiś sposób utraciła swoje dziecko. To właściwie była i
jest tragedia dwóch rodzin. Skoro taka była wola Boża, uznałam, że Bóg
przeznaczył mi jakieś zadanie tutaj na ziemi do wykonania. Zadanie związane z
moim śpiewem, muzyką, z tekstami, które wnoszą dużo optymizmu, radości i
wiary. Efektem tego, była wydana w 1995 roku płyta "Nic miłości nie
pokona". Chciałam aby była ona przesłaniem dla tych wszystkich ludzi, którzy
przeżywają podobne tragedie, niekoniecznie w sensie dosłownym, ale w wymiarze
doświadczanego bólu i cierpienia. Chciałam tym ludziom uświadomić, że z każdego
problemu jest wyjście. Takie czy inne, ale jest. Trzeba szukać tego wyjścia,
i nie tracić nadziei.
Często chcemy przebaczyć, ale nie potrafimy. Skąd w Pani siła, aby móc w
ten sposób podejść do tak bolesnego doświadczenia?
Może ja to wyniosłam z domu rodzinnego? Moi rodzice są Grekami, a Grecy mają
w sobie ogromny potencjał optymizmu i potrafią dojrzeć światło w
najtrudniejszych sytuacjach życiowych. Obserwując swoich rodziców, którzy
przeszli w życiu bardzo dużo, widziałam, że oni nigdy nie tracili pogody
ducha, wiary i nadziei. Mieli ogromną pokorę wobec tego co wydarzało się wokół
nich. Rodzice pokazali mi, jak trzeba do każdego problemu podchodzić i wydaje
mi się, że taką siłą, o którą Pan pyta, jest dla mnie rodzina, jest
wzorzec moich rodziców. Wraz z rodzeństwem potrafiliśmy szanować naszych
rodziców. Oczywiście wiele ich słów, wpuszczało się jednym uchem a drugim
wypuszczało, ale wszystkie te słowa dzisiaj wracają. Spotykając się z młodzieżą
mówię im, aby nauczyli się nawiązać dialog z własnymi rodzicami. W obecnym
czasie rodzice nie potrafią rozmawiać z dziećmi i dzieci nie potrafią
rozmawiać z rodzicami. Bywa na przykład, że rodzice wracają zmęczeni z
pracy i w takim momencie dzieci zwracają się do nich z własnym problemem. W
tej sytuacji natychmiast dochodzi do napięć i konfliktów.
Powiedziała Pani, że po tej historii, jest Pani w stanie znieść każdy
krzyż.
Nie ma większej tragedii jak utrata dziecka. Zazwyczaj inna jest kolejność
odchodzenia z tego świata. W dzisiejszych czasach tracimy dzieci w różny sposób,
czasem bardzo tragiczny. Powinniśmy wszyscy zadać sobie wreszcie pytanie:
Dlaczego tak się dzieje, że np. trzynastoletni chłopiec zabija swego rówieśnika.
Dlaczego tak się dzieje?
A Pani jak myśli, dlaczego?
Brak czasu dla dzieci. Rodzice są zajęci. Dlaczego są zajęci? Bo muszą
walczyć o byt - i koło się zamyka. Rodzice powinni zarabiać tyle pieniędzy
w normalnym czasie pracy, aby być więcej w domu. A tak dzieci pozostawione są
sobie. Wychowuje je telewizja, video, internet albo ulica. A Bóg odchodzi na
coraz dalszy plan.
W jednym z wywiadów użyła Pani takiego sformułowania: "Mój
przyjaciel Bóg"...
Tak. Bóg nie jest tylko w kościele. Jest on przede wszystkim z nami. Jest
blisko nas, w każdej sytuacji. Bóg jest Osobą, do której możemy zwracać się
z każdym problemem. Wiele godzin spędzam w samochodzie jadąc na koncerty.
Jest to dla mnie doskonały czas na rozmowę z Nim. On jest zawsze przy mnie.
Nie potrzebuję odmawiać gotowych modlitw. Mogę z Nim rozmawiać jak z
przyjacielem i opowiedzieć Mu o wszystkich swoich lękach, problemach, obawach.
Jego nie widać, ale On jest i kiedy wszystko Mu powiem On daje ulgę. Takie
nawiązanie relacji z Bogiem powoduje, że nasze serce otwiera się i On może w
nie wejść. Ponieważ jest Pokojem i Miłością, wnosi do naszego serca pokój
i miłość. To jest bardzo potrzebne każdemu i nie wierzę tym, którzy mówią,
że Boga nie potrzebują.
W jaki sposób będąc tyle już lat na estradzie, uniknęła Pani manieryzmu
tego środowiska, gdzie często rządzą inne prawdy niż te, o których Pani śpiewa
i jakie sobą Pani prezentuje?
Po co grać kogoś kim się nie jest? Jestem normalną dziewczyną, która
wychowała się w małej miejscowości. Pochodzę z prostej rodziny. Ojciec był
stolarzem, mama krawcową. Ja się tego nie wstydzę, przeciwnie cieszę się.
Otrzymałam od Boga taki dar, jak umiejętność śpiewania i chcę tym darem służyć.
Zostałam piosenkarką, mimo iż tego nie zamierzałam. Wcześniej chciałam być
nauczycielką wychowania muzycznego. Współpraca z greckim zespołem "Prometeusz"
miała trwać tylko rok. No i ten rok ma już ponad 25 lat. Jest dla mnie ogromną
satysfakcją, że mogę śpiewać. Nawet krępują mnie sytuacje, kiedy ludzie
chwalą mnie zbyt mocno. Ja nic takiego nie robię, po prostu śpiewam, bo lubię
śpiewać. Często krytycy zarzucali mi kiczowatość moich tekstów, prostotę
melodii. Nie przejmuję się tym. Dla mnie najważniejsi są ludzie, którzy
mnie słuchają. Jeśli im i mnie odpowiada to co śpiewam, to dlaczego ja mam
robić coś, co spodoba się jakiejś garstce panów redaktorów. Nie można
robić czegoś, czego nie czuje się wewnętrznie. Dlatego pozostałam wierna
swemu stylowi, i nadal będę śpiewać w ten sposób.
Sprawia Pani wrażenie osoby szczęśliwej, a więc Pani Credo?...
Wiara jest drogowskazem, i światłem. Pozwala zdystansować się do rzeczy tego
świata. Staram się szukać szczęścia poza sferą materialną. Staram się
szukać Boga, i nie tracić nigdy tej drogi, pomimo wszystkich kłopotów,
trudności i problemów...
...a śpiew staje sie modlitwą i głoszeniem miłości Jezusa?
Oczywiście. Otrzymałam we Włoszech nagrodę św. Rity. To nie była nagroda
finansowa, lecz pergamin, na którym, w moim przypadku było napisane: Poprzez
muzykę i śpiew ewangelizuje miłość i przebaczenie.
Poprzez muzykę i śpiew można naprawdę bardzo dużo zdziałać. Mam na to
dowody od wielu osób. Piszą (dzieci, młodzież i dorośli), że moja postawa
i moje piosenki pomagają im stawać się lepszymi, że to co śpiewam jest dla
nich drogowskazem w życiu. Nie może być większej nagrody i większego szczęścia...
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał:
Andrzej GOŁĄB
|