PAN BÓG I JEGO DOBRO

O ile zdążyłem się przekonać, preferujesz instrumenty akustyczne, grasz na gitarach, mandolinie, harmonijce ustnej. Skąd ten wybór?

Gitara akustyczna to mój ukochany instrument, jestem jej wierny, a wynika to z przywiązania do prawdziwych, naturalnych brzmień, których nigdzie indziej nie spotkałem. Ma to oczywisty związek z zauroczeniem muzyką folkową, zresztą nie byłem oryginalny: słuchałem Boba Dylana, Donovana, Joan Baez... A później był folk irlandzki, amerykański z Apallachów, czyli "blue grass", zresztą moje zainteresowania są bardzo szerokie. Słucham różnej muzyki, od klaski do jazzu przez wszystko pośrodku.

Czy od początku zakładałeś, że Twoim profesjonalnym zajęciem będzie muzyka?

Tak naprawdę to bardzo długo nie wiedziałem, co chcę robić w życiu. To był bardzo trudny dla mnie czas i dramatyczne, ale przyszedł taki podmuch - jak ogień, który wypalił to co zbędne i w łaściwie od tego momentu wszystko się zaczęło - było to związane z moim nawróceniem. Poczułem, że dostałem swoje życie w swoje ręce i poszedłem do średniej szkoły muzycznej. Był to właściwie ostatni dzwonek, bo miałem wtedy 24 lata, a właśnie to był wiek, do którego można było zostać do niej przyjętym. Czułem, że to co dotąd traktowałem jako przyjemność i zabawę, jest moją przyszłością i właśnie to chciałem robić.

Chciałbym usłyszeć coś więcej na temat momentu, o którym mówisz, że zmienił Twój sposób patrzenia na świat.

To było poznanie miłości Pana Boga, doświadczenie tego, że On jest tym troskliwym Ojcem. Oczywiście różne były potem moje losy. Nie jestem jakąś świetlistą postacią, która musi dobrze się schylać by aureolą w drzwiach nie zawadzić, ale mogę powiedzieć, że się na nowo narodziłem. Najcudowniejszym darem na to nowe życie jest właśnie muzyka, która przez tyle lat ze mną jest... To był cudowny dar, który dostałem od Pana Boga.

Wróćmy do muzyki. Mówiłeś o gitarze akustycznej, a ja pierwszy raz zetknąłem się z Twoją osobą słuchając płyty Jana Bo i zamieszczonego na niej utworu z gościnnym udziałem właśnie Jacka Wąsowskiego, który gra na gitarze dobro.

Utwór nazywał się "Stavanger" i rzeczywiście go nagrałem. A wracając do samego instrumentu , jego historia zaczęła się w latach 20, gdy czescy
emigranci w Ameryce, bracia Doppiera założyli firmę lutniczą "Doppiera Brothers" i pierwsze sylaby obu wyrazów z nazwy stały się także nazwą
instrumentu. Zresztą Dobreo po czesku znaczy dokładnie do samo, co po polsku, Amerykanie jednak o tym nie wiedzą...

Zaczęło się tak, że szukali oni sposobu na wzmocnienie dźwięku w gitarach. Wkrótce wynaleziono zresztą przystawkę elektromagnetyczną. A gitara dobro pozostała w bluesie i odmianie folku, zwanej muzyką "bluegrass". Ja się bardzo zachwyciłem brzmieniem dobro, a wkrótce trafiłem na kogoś, kto mi swoim graniem nie dawał spać. Ten człowiek nazywa sie Jerry Douglas, a gra na gitarze dobro rzeczy wykraczające daleko poza muzykę folkową czy bluesa. Niesamowity. Tak się tym zafascynowałem, że postanowiłem grać na takim instrumencie. Niedługo potem od chołopaka, który grał na ulicy w Berlinie Zachodnim, zakupiłem taki instument i zacząłem mozolne proby jego oswajanie, nie wiedząc w zasadzie, jak to się robi. Próbowałem coś ściągnąć z płyt, których słuchałem. Wkrótce Jerry Douglas przyjechał do Polski. To były niezapomniane trzy dni w 1987 roku, prawie bezsenne noce, wspólne granie. Bardzo pomógł mi przypadek: Jerry zapomniał paska do swojej gitary, a że Warszawa była pierszym punktem jego europejsckiej trasy, znalazł sie w kłopocie. Poszedłem z nim do rymarza i on zrobił taki pasek. Potem zaprosiłem go do siebie na obiad, spędziliśmy miłe chwile razem muzykując. Od najlepszego dobrzysty na świecie mogłem się coś nauczyć, podpatrywać jak to się własciwie robi. On mi pomagał, okazał się sympatycznym człowiekiem i świetnym muzykiem. Wiem, że to nie był przypadek, obłedny pomysł realizowany na siłę, ale tak miało być. Tu także widzę rękę Pana Boga. Brzmienie gitary dobro jest specyficzne, dla mnie piękne, zresztą sądzę, że ma w naszym kraju wszystko przed sobą.

Uczestniczyłeś w wielu różnych projektach muzycznych, współpracowałeś z elitą twórców i wykonawców polskiej muzyki rozrywkowej, zawsze jako muzyk towarzyszący, stojący na drugim planie. Aż tu nagle pojawia się płyta kompaktowa podpisana Twoim nazwiskiem. Skąd ten pomysł?

Kiedyś zacząłem pisać także piosenki, choc początkowo tylko komponowałem muzykę instumentalną. Kilka z nIm nagrała Maryla Rodowicz, a że jest ona bardzo uważna przy doborze repertuaru, pomyślałem, że one nie muszą być takie żłe. Zacząłem pisać więcej. Jednak powstanie płyty wiąże się z kolenym zadziwiającym momentem w życiu. Ja nie zgromadziłem materiału, zespołu, nie chodziłem po wydawcach proponując im swój towar. To wydawca przyszedł do mnie i zaproponował mi wyprodukowanie płyty.

W jej nagraniu wzięło udział mrowie ludzi, płyta jest zatytułowana "Jacek Wąsowski i CHILI MY"

To są wybitni muzycy, znani z licznych dokonań. Listę otwierają Marcin Pospieszalski - utalentowany instrumentalista, kompozytor i aranżer, Michał Dąbrówka - perkusista, itd, a w chórkach np Magda Steczkowska. Zespół zebrał się dla realizacji tego pomysłu, ale mam nadzieję, zę przetrwa próbę czasu, będziemy razem koncertować, stworzymy grono przyjaciół...

A dobór wokalistów: Mietek Szcześniak, Tomek Budzyński (śpierwa w zespole Armia) Bogdan Łyszkiewicz (CHŁOPCY Z PLACU BRONI)? Mam wrażenie, ze te nazwiska zostały zebrane calkiem nieprzypadkowo!

Wybierałem ludzi, którzy tym, co robią zrobili na mnie wrażenie. Z tego względu chciałem ich zgromadzic na płycie. Mietek to jak wiadomo rasowy, świetnie brzmiący wokalista. Tomka Budzyńskiego wcześniej osobiście nie znałem, lecz gdy do niego zadzwoiłem i powiedziałem o co chodzi, od razu się zgodził, spytał tylko gdzie i kiedy ma się zjawić. Podobnie Boguś Łyszkiewicz, który zresztą zaprosił mnie do nagrania płyty "Uśmiechnij się"

Każdy z nich znajduje się na innej muzycznej, stylistycznej orbicie, a jednak udało się ich zebrać w jednym projekcie. Cieszę się bardzo, gdyż wszyscy oni w jakiś sposom imponują mi tym co i jak robią.

Chciałby Cię namówić na dwa, trzy zdania na temat kilku wybranych utworów z płyty...

Proszę bardzo!

Nr 1 na krążku? Ja nazywam to umownie "Manifestem dobrzysty"

Tak, Dobro Blow czyli Podmuch Dobro, utwór instrumentalny, gdzie pokazuję jak brzmi gitara dobro i co można na niej zagrać.

Nr 2. "W piasmach dla pań"?

Żona podrzucała mi co ciekawsze artykuły z polskich i amerykańskich pism kobiecych i właściwie tak powstała ta piosenka.

"WNM"? Tytuł - skrót trzech słów: Wiara, Nadzieja i Miłość. Lubisz wieloznaczność słó, którą w tekście spotykamy?

Lubię gry słów. A ten tekst z lekkościa i przymróżeniem oka mówi o sprawach dużo głębszych niż to się wydaje. To jest mój pomysł i tak chciałbym to robić: tak pisać o ważnych sprawach.

"Czy ty o tym wiesz"? Przebój.

Ja powiem inaczej. To jest bardzo osobista piosenka, mówi o moim życiu.

"Twoje Miłowanie" śpiewane z Mietkiem Szczześniakeim. Podobno to był przebój grupy pielgrzymkowej?

Tak, rzeczywiście. To jest tak naprawdę jedyna piosenka religijna na tej płycie, Mówiąc wprost: modlitwa.

Na koniec - podziękowania na okładce. Żona -oczywiste, a Staszek Dymiński?

To jest właśnie mój producent (Quazar records)

Ks. Tadeusz Sowa?

Osoba niezwykła, która w mojej trudnej żyuciowej sytuacji bardzo mi pomogła w sposób dyskretny i komptetentny.

Jan Budziaszek znany przecież nie tylko jako muzyk perkusista?

Zawdzięczam mu, że sam śpiewam na ten płycie, on mnie do tego zachęcał mmimo że nie robię tego jakoś nadzwyczajnie.

Michał Grymuza? Domyślam się że chodzi o pożyczenie gitar?

(Śmiech) Tak (znowu śmiech). Myślę, że muzycy powinni się wspierać. Zerknij na płytę Roberta Chojnackiego, tam Michał mi dziękuje za gitarę.


Z Jackiem Wąsowskim rozmawiał Łukasz Kudlicki Droga, nr 7 (88) 16.02.1999

Świadectwa | Historyje | Wywiady | Księga Gości | Linki | E-mail

Copyright © 2001 Pietia